Lubię opuszczone budynki. Owszem, są brzydkie i obdrapane. Częściej podniecają się nimi osobnicy przypominający bardziej kolesia w długim płaszczu, stojącego za rogiem podstawówki, niż „normalni” (ha!). Takie budynki próbują zgwałcić twoją osobowość zapachem zbieranych przez lata, stęchłych produktów ubocznych trawienia, oraz próbują cię zabić spróchniałymi stropami i zbrojeniami ścian, wystającymi z podłogi poniżej. Jednakże dla mnie nie to jest najciekawsze w odwiedzaniu takich miejsc.
Moim zdaniem, podstawą wizyty w budynkach opuszczonych/ruinach, jest odkrywanie ich historii na podstawie znalezionych tam pozostałości po ich wcześniejszej działalności. Dlatego też uwielbiam trafiać do nich bezpośrednio z trasy, na zasadzie „O! Jaka fajna fabryka, ciekawe czy wejdę”. Nie jest to łatwe bo wartościowych budynków, do których da się wejść jest coraz mniej. W taki sposób trafiłem niedawno w Ratnie Dolnym na zamek z XIV lub XVI w (Wikipedia nie rozumie chyba za bardzo historii, a coś takiego o nim napisali).
Jakimś dziwnym trafem nie zrobiłem żadnego zdjęcia budynku z zewnątrz. Urzekła mnie za to specjalizacja PGRu, który powstał tu zaraz po wojnie. Najciekawsze, że budynek popadł w ruinę dopiero w 1993r. kiedy to przeszedł w prywatne ręce. Szkoda, bo dobrze prezentuje się na wzgórzu, a widok z okien chciałoby się oglądać na co dzień.
Brak statywu i przegniłe deski stropowe, przyczyniły się do ograniczenia ilość zdjęć. Po tym jak ostatnio jeden budynek próbował mnie zabić, postanowiłem nie narażać się dla kadru, choć schody na dach kusiły 😉
Zostaw komentarz