Fotospacery z Panasonic w Górach Stołowych

with Jeden komentarz

Dzisiaj będzie o górach, a raczej o mojej trudnej miłości do nich. Trudnej, ponieważ nienawidzę po nich chodzić, a właściwie nienawidzę na nie wchodzić. To jak praca w korporacji. Musisz się napocić, żeby razem z innymi zdobyć target, który jest celem samym w sobie. A jak jesteś już na górze, musisz schodzić, bo tak. Jednakże, w odróżnieniu od niewolniczej pracy dla „kołchozu”, robisz to z własnej, masochistycznej woli. Dlatego właśnie wybrałem się razem z inicjatywą Fotospacery.pl aby obejrzeć Góry Stołowe, na które jeszcze nigdy pod nosem nie kląłem.

Prezentowane przeze mnie zdjęcia nie są ułożone chronologicznie, ponieważ chciałbym przełamać trochę podróżniczo-fotograficzną zasadę opisywania wycieczek. Nie wierzę aby kogoś interesowało, w którym momencie rozwiązał mi się but, albo kiedy zalałem obiektyw łzami, wzruszywszy się widokiem kamienia.

Pierwszy raz skorzystałem z możliwości przetestowania aparatu. Ponieważ jestem największa pierdołą ze wszystkich, nie zapisałem się na listę wcześniej i miałem do wyboru tylko „okruchy”. Wziąłem DMC-TZ60. Wyglądał jak każdy kompakt, obsługiwało się go jak kompakta. Wbrew pozorom to duży plus, bo jest to kompakt.

Było zimno i mokro gdy pokonywaliśmy prawie pionowe schody na Szczeliniec. Warunki były na tyle nieprzyjazne, że na trasie nie widziałem nawet miejscowych. Fotospacery mają jednak zasadę – nie odwołujemy imprez ze względu na pogodę. Więc wspinaliśmy się w tych nieludzkich warunkach, niosąc dobytek swojego życia na swoich barkach (chyba każdy zabrał z 15kg sprzętu, a później i tak zdjęcia robił jednym obiektywem…).

Powyżej porównanie kadru z kompaktu Panasonic-a i mojego prawie umarłego Nikona D70s. Jestem bardzo mile zaskoczony jak kompakt sobie poradził. Myślałem, że nie da rady w tych warunkach: hektolitry wody lejącej się wprost na jego kompaktowy obiektyw, ciemność i jasność zarazem. Mimo wszystko wybieram kadr nikonowy (ten dolny).

[columns] [span6]

[/span6][span6]

[/span6][/columns]

A teraz część trochę bardziej „na poważnie”. Szczeliniec to miejsce bardzo ciekawe. Jest atrakcyjne fotograficznie, ale też bardzo przyjemnie się tam przebywa. Wszystkie szczeliny, przez które przechodziliśmy, pomiędzy wysokimi skałami, tworzą klimat nie do opisania. Niestety też jest to klimat nie do przedstawienia na zdjęciach, a przynajmniej nie moim aparatem. Było zdecydowanie za ciemno i zdjęcia nie wyszły tak jakbym chciał. Dlatego ich nie pokażę.

Punkty widokowe na szczęście nas nie zawiodły i za każdym razem gdy się na nich pojawialiśmy, rozpogadzało się. Dlatego kolory nie są przesadzone i ciągnięcie chmur również – tak to wtedy wyglądało.

 

Niestety nie wszyscy zachwycali się pięknymi okolicznościami przyrody. Chwilę z lepszym światłem wykorzystywali na doczyszczenie butów i złapanie „tej nieuchwytnej rzeczy wiszącej w powietrzu” – internetu, albo też tracili głowę dla najnowszych gier na smartfony. (taki suchar, wiem)

 

Podczas schodzenia złapaliśmy genialne światło. Byłem zbyt zmęczony i głodny, żeby wyciągać aparat z torby, schowanej pod kilkoma powłokami przeciwdeszczowymi itp. Za to właśnie nie lubię gór, chodzenie w te i nazad, męczy 🙂 Dlatego zrobiłem zdjęcie kompaktem, dał radę.

Pomimo mojej uszczypliwej relacji było naprawdę bardzo fajnie. Pośmiałem się, obejrzałem ciekawe miejsce, dowiedziałem się co nieco od przewodnika, porobiłem zdjęcia. Ogólnie spędziłem aktywnie weekend.

Za co bardzo FotoSpacery.pl dziękuję. Panasonic-owi też, bo był partnerem wyprawy i gdyby nie on to bym sobie nie porobił zdjęć kompaktem 😀

 

One Response

  1. otoja.xyz
    | Odpowiedz

    Miło jest zobaczyć znajome miejsca uchwycone okiem innego obiektywu.
    Pozdrawiam 😉

Zostaw komentarz