Przestrzeń miejska musi się zmieniać, bo miasta z upływem czasu ewoluują w związku z potrzebami mieszkańców. Jest to oczywiste i nikt nie musi mnie do tego przekonywać. Niestety w Warszawie od kilku lat obserwuję niepokojący trend wyburzania wszystkiego co stare, aby stawiać nowe osiedla i biurowce. Jest to smutne, gdyż wiele z tych budynków dało się jeszcze zaadaptować do dalszego użytkowania, brakowało tylko chęci do wydania większej ilości pieniędzy. Oczywiście nie jestem inżynierem ani budowlańcem, wychodzę po prostu z założenia, że jeśli nie waliło się nic na głowę i podłogi były całe to powinno wytrzymać.
Jednym z takich budynków była Parowozownia znajdująca się przy ul. Wileńskiej 14 w Warszawie. Miałem szczęście, ponieważ odwiedziłem ją na kilka dni przed wyburzeniem (zupełnie nieświadomie). Tak naprawdę głośno o sprawie zrobiło się dopiero po rozjechaniu połowy budynku, gdy sprawa trafiła do sądu. Nie chcę się zagłębiać kto, co i jak, ponieważ jest sporo artykułów opisujących tę sytuację.
Chciałbym natomiast pokazać jak wyglądało wnętrze tuż przed rozbiórką, aby każdy mógł wyrobić sobie własne zdanie odnośnie rewitalizacji starych budynków. Z jednej strony to ruiny, o zapachu stęchlizny, moczu i kilku innych bliżej nieokreślonych zapachów, z drugiej jest to kawał historii i dowód jak dobrze kiedyś budowali. Fakt przetrwania metalowej konstrukcji bez specjalnej konserwacji, jest dla mnie zadziwiający.
Jedyne zdjęcie budynku z zewnątrz, które udało mi się znaleźć w archiwach:

Niestety sam żadnego nie zrobiłem, ponieważ byłem wtedy na początku lekkiego zblazowania fotografią i robiłem tylko wnętrza, tylko takie „niezwykłe”. Z perspektywy czasu wydaje mi się to równie głupie jak brzmi – cóż, każdy był kiedyś młody.
Powstał on około 1862 roku jako zaplecze dla Dworca Petersburskiego. Przechowywano, konserwowano itd. w nm lokomotywy oraz wagony pociągów, jeżdżących na trasie Warszawa-Petersburg. Przeżył dwie wojny światowe,choć podczas bombardowań II Wojny Światowej nieznacznie ucierpiał ale stalowa konstrukcja się zachowała. Jego unikalnością było wykonanie stropu dachu składającego się w całości z metalowych elementów łączonych nitami, które jak donoszą wszelkie źródła, do czasu wyburzenia zachowały się w dobrym stanie. Wydaje mi się to dosyć realne, gdyż jedyne co zauważyłem to braki w drewnianym pokryciu dachu.
Tak to wyglądało podczas mojej wizyty:
Budynek dyskontu miał być wykonany na wzór wyburzonego, tak aby walory wizualne były zachowane. Czy to się udało?! Niech każdy oceni we własnym zakresie.
Zostaw komentarz